czwartek, 11 grudnia 2014

,, I wciąż go kocham" Część 2

Hej!
Najpierw chciałbym Was bardzo serdecznie przeprosić. Wiem, że nowa część miała być wczoraj ale zwyczajnie nie miałem czasu. Przedłużył mi się dyżur w szpitalu, a jak wróciłem do domu to trzeba się było zająć synem i tak zleciał mi cały dzień.
Więc oto jest 2 część opowiadania mam nadzieję, że się spodoba. :) Z góry przepraszam za błędy ale dziś poprawiałem i chyba nie wszystko wyłapałem. ;)
Zaczynamy:


                                                    Część 2

Wróciła do domu zmęczona dyżurem, który nie należał do najłatwiejszych. Pacjentowi pękł tętniak i musiała szybko operować a jako ,że nikogo nie było musiała się zadowolić asystą profesora Falkowicza, który za wszelką cenę chciał z nią rozmawiać na temat ich zakończonego już związku. Zjadła obiad i usiadła na kanapie, biorąc ze sobą niewielki album. Otworzyła go na pierwszym zdjęciu. Była na nim młoda kobieta z facetem swojego życia. Na kolejnych zdjęciach nadal byli oni- Andrzej z Wiktorią. Na wszystkich razem, uśmiechnięci i pełni miłości. Na nowszych zdjęciach była sama, z ciążowym brzuszkiem, później z Franiem jednak nigdzie nie było już Andrzeja. Dopiero teraz zrozumiała ile straciła, zrozumiała, że mogła walczyć o tę miłość. Lecz było za późno, przynajmniej tak jej się wydawało. Nie potrafiłaby zaufać mu po tym jak ją oszukał. Była przekonana, że już jej nie kocha albo nawet nigdy nie kochał. Bo przecież gdy się kogoś kocha nie żeni się z inną kobietą, nie pozwala się odejść tej jedynej. Andrzej wiele razy próbował tłumaczyć Wiktorii dlaczego tak zrobił, że małżeństwo z Kingą jest tylko tymczasowe. Jednak ona nie chciała go słuchać. Wolała uciec do rodziców, zająć się pracą i nie myśleć o przeszłości. Przeszłość jednak szybko wraca i to ze zdwojoną siłą. Kiedy dowiedziała się o ciąży była załamana. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że jej dziecko nigdy nie pozna swojego ojca, a ona zostanie samotną matką. Później po wielu rozmowach z matką i przyjacielem- Alberto, zrozumiała, że może być szczęśliwa. Postanowiła wrócić do Polski krótko po narodzinach syna. Wiedziała, że musi porozmawiać z Andrzejem ale nie potrafiła się przemóc. Bała się jego reakcji. Nie wiedziała czy będzie zły, szczęśliwy czy może obojętny. Ale obiecała sobie, że zrobi wszystko by jej dziecko miało dwójkę kochających rodziców. Z rozmyśleń wyrwał ją płacz dochodzący z głębi mieszkania, szybko wstała i pobiegła do syna.
-no cześć- powiedziała do Frania, na co mały się skrzywił i zaczął głośno kwękać domagając się jedzenia.- już, już... cichutko. Pójdziemy do kuchni i zrobimy mleczko tak?- ale ty jesteś podobny do tatusia.- mówiła gdy mały zajadał się jedzeniem. - że też ze mnie nic nie masz.- głaskała go uspokajająco po główce.
Gdy Franio się najadł Wiki położyła go spać, a sama jeszcze długo siedziała przed kominkiem wspominając szczęśliwe lata i planując swoją przyszłość.

Wstała wcześnie umyła się, ubrała i zjadła pożywne śniadanie. Wychodząc zajrzała jeszcze do pokoju malucha, który właśnie przekręcał się drugi boczek robiąc przy tym zabawną minę. Uśmiechnęła się do siebie i szybko pożegnała się z panią Jadzią. Dotarła do szpitala parę minut przed rozpoczęciem dyżuru. Przebrała się, zrobiła sobie kawę i usiadła na kanapie czekając na Adama.
-serwus- rzucił Andrzej wchodząc do lekarskiego.
-Hej, a czy ja przypadkiem nie mam dyżuru z Adamem.- zapytała przyglądając mu się podejrzliwie.
-Miałaś ale niestety braciszek pojechał gdzieś ze swoją niewidomą dziewczyną.- usiadł przy biurku, patrząc na Wiki.- ale za to jestem ja a to przecież dużo lepiej prawda?
-Jakoś nie podzielam twojego entuzjazmu.- ciągnęła popijając parujący napój.
-No tak, jak zawsze szczera do bólu. Mam dla ciebie propozycję, co powiesz na kolację dziś wieczorem?
-Dziękuję ale nie skorzystam. Nie mam z kim zostawić syna.
-A opiekunka albo Agata?
-Opiekunka nie będzie z nim siedzieć przez cały dzień a Agata...
-co ja?- zapytała blondynka opadając na kanapę.
-Zaprosiłem Wiktorię na kolację ale nie ma z kim zostawić Franka.
-Nie ma problemu, mogę z nim zostać i tak bardzo się za nim stęskniłam.
-No widzisz wiki to problem z głowy. W takim razie przyjadę po ciebie o 19:00 do zobaczenia- powiedział i wyszedł zostawiając wciąż szokowaną Wiktorię.
-Czemu to zrobiłaś, ja nie mam ochoty z nim wychodzić .
-Powinniście sobie wszystko wytłumaczyć, a gdyby nie ja to przeciągałabyś to w nieskończoność.
-Jasne, czyli powinnam być ci wdzięczna tak?- zapytała przeglądają dokumentację pacjenta.
-Tak, a teraz lecę. Do wieczora- Agata pomachała jeszcze przyjaciółce i udała się do swoich pacjentów.
-No świetnie po prostu świetnie- mówiła do siebie sprawdzając pocztę.
-Do domu dojechała krótko po 18:00. Agata, która przyjechała wcześniej naszykowała Wiktorii czerwoną sukienkę oraz buty i dodatki. Wiktoria jednak nie uważała by ta sukienka była dobra ale ostatecznie się na nią zgodziła. Wyszła z sypialni i okręciła się wokół siebie.
-I jak, może być?- zapytała Agaty, która z podziwu nie wiedziała co powiedzieć.
-Łał... Ruda wyglądasz zabójczo. Profesorek padnie jak cie zobaczy.
-Wtedy przynajmniej nie musiałabym z nim wychodzić.
-Nie przesadzaj, pogadacie sobie, wyjaśnicie wszystko i będzie razem. Zobaczysz, jeszcze kiedyś mi podziękujesz.- i wystawiła koleżance język. Rozmowę koleżanek przerwało pukanie do drzwi i płacz Franka.
-Idź już na tą kolację a ja się nim zajmę.- powiedziała widząc, że Wiktoria już udaję się do pokoju syna.
-Poradzisz sobie?
-Tak, jak coś to będę dzwonić. A teraz leć już. Papa- pomachała jeszcze Wiki i szybko poszła do chłopca.
-Wiktoria ubrała płaszcz i otworzyła drzwi, przed którymi stał Andrzej z pięknym bukietem róż.
-Cześć, to dla ciebie- powiedział podając kobiecie kwiaty.
-Hej, dziękuje piękne są. Pamiętałeś jakie lubię.- stwierdziła widząc biały kolor kwiatów.
-Jak mógłbym zapomnieć. To co idziemy?- zapytał podając ramię kobiecie.
-Tak tak.
Ruszyli wolnym krokiem w stronę samochodu profesora. Cały czas bacznie się sobie przyglądali i uśmiechali się pod nosem. Wiedzieli już ta kolacja będzie bardzo znacząca w ich życiu.

wtorek, 9 grudnia 2014

Next...

Hej kochani!
Dziękuje za tak miłe słowa pod ostatnią częścią. Jeśli chodzi o nexta to ukarze się on jutro. Myślę, że około godziny 16:00, bo muszę wrócić z pracy. :)
Także do jutra. ;)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

,,I wciąż go kocham" Część 1

Hej Wam!
Postarałem się i jest dziś. Nie wiem czy Wam się spodoba ale mam nadzieję, że tak. Oczywiście liczę na komentarze, konstruktywne też się przydadzą. ;) Jeszcze nie wiem co ile będę publikował opowiadanie ale postaram się co parę dni. Na razie zapraszam Was na paro częściowe opowiadanie.
Zaczynamy. ;)


                                                                     ,,I wciąż go kocham"

Wróciła po roku nieobecności, ale nie sama miała osobę, która ją bezgranicznie kochała. O powrót do Warszawskiego szpitala, w którym zaczęła przygodę jako chirurg było prosto a to raczej ze względu na jej pieczątkę. Od 2 miesięcy była profesor Wiktoria Consalida. Co prawda dyrektor szpitala był zdziwiony kiedy powiedziała, że może brać wyłącznie krótkie dyżury ze względu, że ma 3 miesięcznego synka, którego nie chce zostawiać długo z opiekunką, ale zgodził się niemal natychmiast.
Przed wyjazdem z Hiszpanii kupiła apartament, żeby było im wygodnie, nowy samochód i inne drobne rzeczy. Cieszyła się na powrót do Warszawy jednak czuła pewne obawy. Bała się, że spotka Andrzeja Falkowicza wraz z jego piękną żoną. Niby słyszała coś o ich rzekomym rozstaniu jednak nie była pewna czy profesor zdobyłby się na popsucie relacji z teściem.
Właśnie weszła do szpitala, kiedy przekroczyła próg miała wrażenie, że wszystkie pary oczu są skierowane właśnie na nią.Sama starała się to ignorować i w końcu doszła do lekarskiego, rozejrzała się stwierdzając, że nic się nie zmieniło. Ściany nadal były białe, kanapa wielka i szara, a akwarium Borysa nadal stało pod oknem.
-to pokój wyłącznie dla lekarzy, więc proszę opuścić to pomieszczenie droga pani- usłyszała za plecami, i bardzo szybko odwróciła się w stronę tajemniczej osoby. Ale gdy zobaczyła znajomą twarz oniemiała.
-Wiki... a co ty tu  robisz?- Andrzej nie wierzył, że ją widzi, że po prostu stoi przed nim.
-wróciłam.- oznajmiła krótko- wracam na stare śmieci.- uśmiechnęła się do niego.
-Ale jak? Dlaczego tak nagle wyjechałaś? Nie rozumiem dlaczego mnie zostawiłaś- mówił szybko, okazując jej swój żal i tęsknotę jaką do niej żywił.
-Masz żonę i to nią powinieneś się zająć. Mnie zostaw w spokoju.- powiedziała twardo, unikając jego wzroku.
-Wiki nareszcie jesteś- Agata wpadła do lekarskiego i od razu przytuliła przyjaciółkę, sprawiając, że Andrzej odsunął się od wciąż zaskoczonej Wiki.
-Jestem, jestem- powiedziała i wysiliła się na blady uśmiech
- a gdzie podział się mój piękny chrześniak?
-Został z opiekunką.- powiedziała zmieszana Wiki, spoglądając na Falkowicza, który nagle zainteresował się rozmową.
-No co ty nie wzięłaś go ze sobą? Stęskniłam się za nim.
-Ma katar, nie chciałam go ciągać.
-Jasne, rozumiem. Wiki ja muszę lecieć ale widzimy się na dniach?
-Pewnie
-to świetnie, do zobaczenia- Agata wyszła z lekarskiego zostawiając dwójkę chirurgów samych.
-masz syna?- zapytał po chwili milczenia.
-Tak. Wczoraj skończył 3 miesiące- uśmiechnęła się do Andrzeja.
-Jak ma na imię?
-Franciszek.
-Piękne imię. Kto jest tym szczęśliwcem?
-Wiesz... eee...
-panie profesorze proszę szybko pacjent z piątki...- zaczęła zdyszana pielęgniarka.
-Już idę. Muszę iść sama widzisz. Do zobaczenia Wiktorio.- wyszedł podążając do sali pacjenta.
Ciężko opadła na kanapę wzdychając przy tym głośno. Bała się tej rozmowy, nie wiedziała co miałaby mu powiedzieć. <weź się w garść Consalida. Nie z takimi rzeczami dawałaś sobie radę> mówiła sobie w myślach. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 15:30. podniosła się  i ruszyła w stronę swojego samochodu.


uff... więc tak to wygląda. Na razie krótko, ale jeśli się spodoba będzie dłużej, oczywiście piszcie komentarze. Do zobaczenia. :)

hej...

Cześć Wam.
Nazywam się Michał Nowak i zmierzam publikować tu opowiadania o Andrzeju Falkowiczu i Wiktorii Consalidzie. Moim zdaniem jest to wspaniała para, której wątek reżyserzy zepsuli.
Jeśli opowiadania się Wam spodobają będę pisać, jeśli nie, to zrozumiem.
Pierwsza część dziś lub jutro.
Do zobaczenia. ;)